Strony

niedziela, 5 maja 2019

Dzisiaj należy do mnie - Agnieszka Dydycz (54/2019)



Tytuł: Dzisiaj należy do mnie
Autor: Agnieszka Dydycz
Wydawnictwo: Muza. SA
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 475
ISBN: 978-83-287-1180-8

Dzisiaj należy do mnie już za mną i mam mieszane uczucia. Dostałam zupełnie co innego niż się spodziewałam, niż sugerował opis z tyłu okładki. Tak najbardziej to przemówiła do mnie najbardziej właśnie sama okładka i sugestywny tytuł. Opis sugerował, że będzie to opowiaść o nowych początkach, sile miłości i przyjaźni... Owszem była, ale zawierała też o wiele więcej.

Agnieszka Dydycz przedstawiła nam historię życia Kamili, a w zasadzie Kamy. Poznajemy kobietę w młodym wieku, która studiuje i poznaje coraz więcej języków obcych. Ma do tego talent i jest to jej pasją, a kilka lat później Kama otwiera własne biuro tłumaczeń, które zdobywa światową renomę. Niewątpliwie jest to bardzo inteligentna i obyta kobieta. W międzyczasie jednak przeczytamy o coraz to nowych mężczyznach, pewnej beztrosce w zakochiwaniu się w nich i dość szybkich zakonczeniach związków. Kamila sama nie wie czego chce, dopiera szuka swojego miejsca na ziemii. 

Początek książki nie przypadł mi do gustu. Kama działała mi na nerwy jej infantylnością i zachowaniami nastolatki, coraz to nowa praca, inny mężczyzna. Na szczęście reszta powieści broni się. Idziemy przez nie zawsze spokojne i szczęśliwe życie Kamy, ale jednak już ustabilizowane i rzeczywiśćie obfitujące w miłość, przyjaźń, satysfakcjonującą pracę i podróże, ale i stratę, ból, rozterki, nieszczęścia. I sama w sobie ta historia byłaby dla czytelnika ciekawa, miła i dość przyjemna z interesującymi wnioskami dla nas, ale autorka dokłada nam coś jeszcze. 

Okazuje się, że Kama posiada starą duszę... Nawiedzają ją sny z czasów wojny, Indian, rebelii w Paryżu... Poznajemy w ten sposób Marka, który razem ze swoją żoną przemierza Amerykę, aby założyć nową osadę, Teodozję, której udaje się uciec przed spaleniem na stosie gdy została oskarżona za bycie czarownicą oraz Sophie Madelaine, służącą, która ratuje swoją panią i ucieka z plądrowanego Paryża do wuja na wieś. Pół książki zastanawiałam się po co historia Kamy przeplatana jest losami tych bohaterów. Już jej historia sama w sobie zaczęła się robić interesująca, a tu jeszcze jakieś sny z przeszłości. Rozwiązanie tej zagadki w końcu przyszło i wtedy książka nabrała dla mnie większego sensu.

Kama śniła o Marku, Teodozji i Sophie Madeleine ponieważ jedna dusza, przedstawiona jako skupisko energii, które nie ginie w przyrodzie wędrowała od jednego do drugiego. Teraz jest u Kamy, ale ona zachowała wspomnienia z czasów kiedy dusza była u innych osób. Na początku podczas czytania myślałam sobie co tutaj się dzieje? O co w tym chodzi, choć wiem, że jest to fikcja literacka to po co to wszystko? Ale jak się okazało Kama miała ze swoimi poprzednikami bardzo wiele wspólnego. Cechy charakteru takie jak odwaga, upartość, dążenie do celu, wewnętrzne przekonanie, że ze wszystkim sobie poradzą, ale i ich historie momentami się pokrywały, wszyscy wytrwale poszukiwali swojego miejsca na ziemi, szczęścia, zrozumienia. Sny nawiedzające Kamę nie raz dawały jej dużo do myślenia, pomagały jej w najtrudniejszych momentach życia, były jednak po coś! 

Choć początek był nieco chotyczny i krótkie epizody z życia głównej bohaterki przeplatały się z jakimiś snami z innej epoki to jednak finalnie całość łączy się ze sobą spójnie, odnajdujemy w tym wszystkim sens i równowagę. Nawet ten motyw z wędrującymi duszami zaczął do mnie przemawiać. W pewnym momencie zaś powieść tak wciąga, chcemy poznać zakończenie nie jednej ale tak jakby czterech historii, że trudno ją odłożyć! To jest duży plus.

Powieść jest specyficzna, ale nie spisuję jej na straty. Zdecydowanie wiele można z niej wynieść i się nauczyć a to zawsze jest dla mnie ważne. Przeszłość, złe wydarzenia, porażki należą do zamierzchłych czasów. Wiadomo, że czasem boli, lały się łzy ale nie warto zbyt długo rozpamiętywać złych rzeczy. Zdecydowanie lepiej jest żyć teraźniejszośćią! Dobrze, że jesteśmy teraz szczęśliwi, przeszłość minęła a przyszłość i tak nie wiemy co przyniesie dlaczego więc tracić czas na zamartwianie się? Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego i tego powinniśmy się trzymać. Każde wydarzenie czy napotkana po drodze osoba, nawet taka, która tylko przemyka przez nasze życie coś w nie wnosi, pozostawia po sobie, czasem diametralnie go zmienia. Z każdej lekcji życia należy wyciągnąć wnioski i z podniesioną głową iść odważnie naprzód, tak aby bilans smutków i uśmiechów wyhodził jednak na plus dla tych drugich!

Narracja prowadzona w powieści jest pierwszosobowa, świat widzimy oczami głównej bohaterki Kamy. Początkowe jej zachowania, komentarze i odzywki młodej studentki z czasem przestają irytować gdy kobieta dorasta i gdy życie ją doświadcza. Ona zresztą też sama zaczyna lepiej rozumieć co się z nią dzieje, dlaczego w najmniej oczekiwanych momentach nawiedzają ją sny i wspomnienia z przeszłości. Inni bohaterowie dają się również polubić, a już całkowicie moim sercem zawładnął jeden z przyjaciół Kamili - Kot, zdrobniale od Konstanty. Człowiek wykształcony, skłonny do kompromisów, szczery, oddany, pomocny, życzliwy, nie lubiący się kłócić tylko racjonalnie podchodzący do problemów, opanowany. O jej, mogłabym tak wymiwniać długo, ale on zdecydowanie zrobił na mnie ogromnie pozytywne wrażenie.

Suma sumarum Dzisiaj należy do mnie oceniam jako udaną powieść autorki. Nie jest cukierkowa, raczej to słodko-gorzkie klimaty. Nie jest też szczególnie łatwa w odbiorze, ale za to wnosi do naszego życia wiele cennych rzeczy, które możemy przełożyć do naszego codziennego życia. 

Mam nadzieję, że nabierzecie na nią ochoty jeśli lubicie w powieści szczyptę magii, informacje historyczne delikatnie przemycane między wierszami, ciekawych bohaterów i słowa do przemyślenia w swojej glowie już po skończeniu lektury.

Moja ocena: 7.5/10

DOROTA



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu MUZA












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz