Tytuł: PUNK 57
Autor: Penelope Douglas
- Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 387
PUNK 57 chodził za mną od dawna. Dokładnie od momentu kiedy zdałam sobie sprawę, że jej autorem jest Penelope Douglas - ta sama, która napisała uwielbianą przeze mnie Birthday Girl. Chciałam koniecznie poznać inną powieść autorki i... zachwytów nie ma.
PUNK 57 to opowieść o młodej dziewczynie Ryen oraz jej rówieśniku Mishy. Obydwoje nigdy się nie widzieli, od kilku lat piszą do siebie jedynie listy, chociaż mieszkają niedaleko siebie. Nie znają nawet swoich twarzy bo obiecali sobie nie szukać się na portalach społecznościowych. Spotykają się przypadkiem, ale tylko Misha zdaje sobie sprawę kim jest Ryen. Od tego momentu wszystko się zmienia. Nastolatek przestaje odpisywać na nadchodzące listy, a dziewczyna zaczyna mieć problemy z nowym uczniem w szkole. Nowy chce ją ewidentnie zniszczyć, pogrążyć w oczach innych, ośmieszyć, a co jest najlepsze? Z niewiadomych powodów Ryen nie może przestać o nim myśleć.
Z opisu powieść zapowiadała się dobrze i interesująco. Po kilku rozdziałach zaczęła mnie denerwować, zachowanie bohaterów a zwłaszcza nowego chłopaka w szkole mnie irytowało. Rozumiem, że nastolatki mają trudne charaktery, ale on był bezczelny, impertynencki, rzucał takie komentarze, że głowa mała. Ryen nie pozostawała w tyle, raz zachowywała się bezczelnie i odważnie, innym razem była niepewna, rozchwiana. Za dużo dla mnie tych rozbieżności. Kiedy udawała, a kiedy była prawdziwa?
Nie spisałam powieści całkowicie na straty tylko dlatego, że koniec końców zaczęła się rozkręcać w dobrym kierunku i wszystkie niepewności zostały rozchwiane. Zrozumiałam dlaczego bohaterowie zachowywali się tak a nie inaczej, choć jak dla mnie zdecydowanie mogli inaczej załatwiać swoje sprawy.
Plusik za gorące sceny pomiędzy bohaterami. Tu muszę przyznać, że Penelope Douglas potrafi rozpalić czytelnika i wkręcić go w namiętne relacje. Całkiem przyjemnie się to czytało. Dzięki temu powieść miała smaczek, trzymała w napięciu i nawet mimo kilku minusów trzeba było doczytać ją do końca, aby dowiedzieć się jak wszystko się skończy.
Autorka kilka razy zdecydowanie nas zaskakuje, choć niektórych rzeczy z łatwością się domyśliłam już w połowie książki. Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Nie spisuję jej całkiem na straty, ale nie jest tak dobra jak moja pierwsza powieść tej autorki. Doszłam do wniosku, że do trzech razy sztuka i na pewno z Penelope spotkam się po raz trzeci, aby zweryfikować swoje odczucia.
Kto z was już po lekturze, a kto jeszcze nie?
Moja ocena: 7/10
DOROTA
Raczej nie jest to książka, z którą mam ochotę spędzić trochę czasu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com